Porsche Taycan

Gdy przez dwa dni mogłem do woli poznawać i testować Porsche Taycan mój Świat wywrócił się do góry nogami. Nie legł w gruzach, ale otworzył mi oczy na inną… równie ciekawą galaktykę. Sprawdzić mogłem co potrafi Taycan w mojej ukochanej Portugalii. Zarówno na krętych drogach na wybrzeżu, jak również niesamowitym torze Portimao! Oto kilka moich przemyśleń na gorąco oraz wrażeń i szczegółów dotyczących tego auta.
Porsche Taycan to w pełni elektryczny samochód skonstruowany przez inżynierów z Zuffenhausen oraz Weissach. Co ciekawe nie jest on pierwszym tego typu samochodem marki, gdyż ponad 10 lat temu był nim… eBoxster! Stworzony jedynie w 4 egzemplarzach, które na dodatek nie jeżdżą już lecz stoją w muzeum Porsche. Więc się nie liczy! Jak dla mnie Taycan jest pierwszy, lecz narazie jedyny. Do czasu gdy niebawem zaprezentowany zostanie również elektryczny Macan!

Pierwsze wrażenie
„Odpalam silnik”, no właśnie… jak to w ogóle określić… czy pedał gazu nadal jest pedałem gazu czy jakimś nie wiem… potencjometrem przyspieszenia, pedałem akceleracji czy innym równie kretyńsko brzmiącym uderzeniem. Ruszam, cisza. OK, żadna nowość, przyzwyczajenia z hybryd i innych elektryków. Nic specjalnego. Wyjeżdżam poza bramę toru… czuję się jakbym wyszedł poza bramę średniowiecznej, otoczonej wysokim murem, bezpiecznej i dobrze znanej fortecy. Wyjechał swym „rydwanem czasu” w nieznaną przestrzeń. Czystą i nieodkrytą. Przyspieszam śmielej na rondzie oczekując lekkiej podsterowności. Nic. Dosłownie, nic! Ciekawe, przyspieszam ostrzej ale tak na 50 procent. Wow, ale idzie… ale ten dźwięk… a raczej nie tyle jego brak, co rodzaj. Postanawiam dodać gazu do oporu. Chyste Panie!!! Przyspieszenie powala! Uwierzcie mi, wieloma jeździłem samochodami ale to jest nie do opisania! A do tego znowu ten dźwięk! Czuję się jakbym właśnie nagrywał ujęcie do filmu „Powrót do przyszłości”. Za chwilę zostawię za sobą dwa płonące pasy na asfalcie i przeniosę się w czasie. Czuje się dziwnie, ale przyjemnie dziwnie. Jeśli jesteś nudziarzem, idziesz do restauracji i ciągle zamawiasz schabowego nie spodoba Ci się on napewno. Jeśli jednak jesteś otwarty, lubisz wyzwania, nowości a w restauracji oddajesz się nowym kulinarnym wycieczkom to spodoba Ci się napewno! Mnie zaczął ten dźwięk strasznie kręcić, intrygować. Jest inny, ale ma w sobie coś takiego magicznego, motorsportowego, dynamicznego. Wiesz, że będzie się działo! A właściwie już się wydarzyło zanim skończyłeś swoją myśl. W Taycanie Turbo S mając 1050 Nm momentu obrotowego dostępnego praktycznie zaraz po naciśnięciu gazu nie może być inaczej.

Jazdy na drodze
Już po pierwszych kilometrach jazdy zacząłem się zastanawiać czy ten samochód nie jest dla większości osób za szybki… zmienia całkowicie reguły gry… od 0 do mandatu (50 km/h) rozpędza się w jakieś 0,5 sekundy. Jakość zawieszenia i ekstremalnie niski środek ciężkości sprawiają wrażenie braku prędkości. To bardzo złudne. Podczas testów Taycan przyspieszał nam od 80 do 120 km/h w… 1,8 sekundy!!! Ten samochód zwyczajnie zakrzywia czasoprzestrzeń! I to zarówno podczas przyspieszeń jak i jazdy w zakręcie. Jadąc w trybie Normal samochód jest przyjemnie miękki, komfortowy… choć zdarzało się, że może nawet nieco za miękki jak na tak kręte drogi. Po przełączeniu na Sport jest znacząco lepiej choć i tak to co dzieje się w trybie Sport+ wręcz mnie zmasakrowało. JAK?! JAK ONI TO ZROBILI?! Trzymanie boczne w zakręcie na zwykłej drogowej oponie jest niewiarygodne. Wiem, że brzmi to dziwnie. Za dużo naczytałem się testów dziennikarskich i Wy pewnie również… „trzyma się jak przyklejony”, „jedzie jak po szynach” itd. Ale tutaj to jest prawdą. Fakt, na śliskim przy niedużych prędkościach i nieumiejętnej jeździe pojawia się podsterowności. Ale to zupełnie coś innego niż to co znamy z samochodu spalinowego z ciężkim przodem. Inaczej pracuje się też gazem, trudniej się dociąża przód jego odjęciem, hamulec dotknięty lekko rozpoczyna (lub nie, w zależności od trybu jazdy) rekuperację czyli odzyskiwanie energii. Robi to do 0,3g czyli całkiem sporo, a potem wkracza hamulec hydrauliczny. Tak więc jego wyczucie stanowi kolejny nowy temat, zwłaszcza jak chcesz naprawdę szybko jechać i pracować na granicy aktywowania ABS. Nie jest to łatwe – zwłaszcza, że hamulec jest poddawany kalibracji od nowa przy każdym podłączeniu do ładowania. Czyli na torze co jakieś 10 minut ;-). Taycan wręcz zachęca i krzyczy abyś wcisnął do oporu! To wszystko sprawia, że uświadomiłem sobie jak ważna będzie nasza rola, rola instruktora. Po pierwsze to wytłumaczenie idei jaka stoi za samochodem. I to nie po to, aby go sprzedać, ale po to aby zacząć go we właściwy sposób wykorzystywać – nie popełniając błędów. Taycan wymaga zmiany techniki jazdy! Porównałbym to do przeskoku jaki się dokonał w technice jazdy, gdy na rynku pojawił się ABS (silne i ciągłe hamowanie zastąpiło to pulsacyjne). A chodzi tu o świadomą jazdę, wspomniane używanie hamulca oraz gazu, więcej rolowania przykładając jeszcze większą wagę do prędkości średniej a nie chwilowej, zmianę toru jazdy na bardziej V wykorzystując piekielny moment obrotowy czy niwelując niemałą masę auta (ok 2300 kg) oraz wiele innych.

Dla tych, którzy się zastanawiają. Siadłem „sam za sobą” i zaskoczyła mnie ilość miejsca z tyłu jak na tak niski – mówię poważnie, bardzo niski samochód (Cx to jedyne 0,22). Choć nad głową (mam 182 cm wzrostu), resztką włosów delikatnie ocierałem o sufit. Obsługa Taycana jest jak dla mnie intuicyjna, jak to w innych modelach Porsche z PCM. Wymaga jednak opanowania i odnalezienia nowych funkcji czy informacji.
Zasięg na baterii nawet przy moim trybie jazdy – czytaj dziecka wpuszczonego do sklepu z darmowymi słodyczami – okazał się mega satysfakcjonujący. Bardzo skuteczna jest rekuperacja, tak więc przyspieszając i hamując ciągle wcale nie tracimy, aż tak dużo jak mi się wydawało. Można spokojnie przejechać 300 km, ale ponoć jadąc z prędkością 250 km/h uda się ich już tylko 107. Jak to mawiają… Ty wybierasz… Ty decydujesz.

Wracam na tor
Co jeździłem? Swój ulubiony tor wyścigowy Autodromo Internacional do Algarve w Portimao. Ale również ciasny handling na którym pojeździłem troszkę na czas oraz bokiem, czy sporych rozmiarów krąg poślizgowy. Ale po kolei. Przy jeździe na krętym torze handlingowym (powiedziałbym na 1-3 biegu dla samochodów spalinowych) Taycan idzie jak przecinak. Z zakrętów wychodzi piekielnie szybko przez dostępny „od zaraz” potężny moment obrotowy. Świetnie skręca i trzyma się drogi, choć trzeba nieco uważać wchodząc w zakręt aby nie skręcić kierownicą zbyt brutalnie lub mocno. Wówczas pojawi się lekka podsterowność. Nawet ślizgając się dla zabawy, idealnie przekłada się z zakrętu w zakręt. Ale wymaga wyczucia na gazie lub przyzwyczajenia pracując hamulcem.

Jazda i driftowanie na kręgu są dziecinnie proste. Taycan świetnie się układa. Nie brakuje mu mocy. Nawet dla niedoświadczonej osoby będzie bardzo prosty do opanowania (choć wymaga nauki). Konieczne jest jednak przyjęcie, że nie jest to taka sama maszyna jak te które znamy. Nie wszystkie znane do tej pory techniki jazdy się tu sprawdzały. Jazda z lewą nogą na hamulcu powinna ustąpić miejsca klasycznemu ujęciu gazu choć ten również wymaga wprawy przez rekuperację. Ślizganie się gdy auto napędzają dwa oddzielnie sterowane silniki – jeden z przodu a drugi z tyłu – staje się dziecinnie łatwe. Pozwala ponadto na nieosiągalne dla samochodu z tradycyjnym napędem wychylenia auta! To niesamowite!

Podczas jazdy na dużym torze… co cóż. Jestem wstrząśnięty jak wiele ma przyczepności oraz jak szybki jest w zakrętach. Nie czuć w nim tak jak możnaby się spodziewać, dużej przecież masy. Jestem pod ogromnym wrażeniem zawieszenia. PDCC działa fantastycznie i nadwozie praktycznie w ogóle się nie przechyla. Do tego balans masy 50/50 i wspomniany ekstremalnie niski środek ciężkośći robią swoje co w zakręcie procentuje sporymi prędkościami. Trzeba jednak uważać na kilka rzeczy. Po pierwsze hamulec i jego wyczucie gdy włącza się układ hydrauliczny. Po drugie nie próbować wchodzić za szybko w zakręt tak jak zrobilibyśmy to 911. Praw fizyki (wyższa masa o ok 800 kg!) nie da się oszukać. Ale spokojnie, nadrobimy na wyjściu :p. No i trzecia rzecz – wyczucie prędkości. W „normalnym” spalinowym samochodzie to, na którym biegu jedziemy jest dla nas pewnym wyznacznikiem prędkości i ułatwia jej dobór na wejściu w zakręt. W Taycanie przez brak zwykłej skrzyni biegów, braku dźwięku silnika czy pracy zawieszenia zwyczajnie znacznie trudniej jest określić prędkość z jaką jedziemy. I to jest spore utrudnienie.

Czy to jest przyszłość motoryzacji?
Nie wiem. Ale gdybym dzisiaj jednym słowem miał określić ten samochód to byłoby to słowo: „chcę!”. Przekonuje mnie to auto w każdy możliwy sposób. Tak, sieć mocnych ładowarek jest nadal „kulawa”, a w Polsce to już dramat. Tak, elektromobilność dopiero raczkuje i zapewne czekają nas jeszcze nie lada wyzwania. Tak, benefity użytkowania pojazdu elektrycznego w naszym kraju są niemal niezauważalne (nie tak jak np. w Skandynawii. Tak, u nas zwłaszcza ciężko jest o prawdziwie zieloną energię a nie tą pochodzącą ze spalania węgla. Ale jedno jest pewne. To ile Taycan już dzisiaj daje pozytywnych emocji, wrażeń z jazdy, zaskakuje dynamiką, jakie ma nieodkryte pokłady osiągów… to wszystko sprawia, że wręcz wciąga i kusi… zaczynasz zastanawiać się czy warto? A może mimo tych wszystkich jego wad w codziennym użytkowaniu… a co by było gdyby… czy przypadkiem o to właśnie nie chodzi w samochodzie sportowym? Mimo braku praktyczności, aby przebojem zdobywał duszę swego kierowcy?